„Pocisk": Twoja debiutancka powieść została okrzyknięta przez New York Times Book Review „przełomową" i „niezwykle emocjonalną". Jakie to uczucie dla debiutantki?
Robyn Gigl: To było niesamowite uczucie! Prawdą jest, że w najśmielszych snach nie sądziłam, że moja książka zostanie zrecenzowana na łamach „New York Timesa", a co dopiero mówić o entuzjastycznej recenzji. To był debiut, wydany wcale nie w jednym z największych wydawnictw, a dodatkowo bohaterkami były dwie transpłciowe kobiety. W tamtym czasie cieszyłam się, że została wydana. Mogę zatem zapewnić, że nie spodziewałam się recenzji w „Times". Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam strasznie podekscytowana!
P: W jaki sposób, jako osobie zdecydowanie zajętej obowiązkami zawodowymi i aktywizmem, udaje Ci się znaleźć czas na pisanie powieści?
R.G.: Żartuję, że mam na to wszystko czas, ponieważ mam bardzo ubogie życie towarzyskie. I mimo że wszyscy odbierają to jako żart, to jednak jest w tym ziarno prawdy. Mieszkam samotnie (moje dzieci są dorosłe), jestem domatorką, raczej nie oglądam telewizji. Po pracy, wieczorami i w weekendy mam więc czas na pisanie. Sprawia mi to radość. Nie chcę, żeby to brzmiało tak, jakby pisanie było łatwe. Nie jest. Ale w gruncie rzeczy jest przedłużeniem tego, czym zajmuję się jako prawniczka i aktywistka.
P: W Drodze smutku zabierasz nas w wir wydarzeń, które mogłyby się wydarzyć w prawdziwym świecie, pokazując wielowymiarowość ludzkiej duszy i życia. Jak wpadłaś na pomysł tej historii?
R.G.: W 2014 roku skończyłam pisać i znalazłam agenta. Manuskrypt był przedłożony (ale szczęśliwie jeszcze nie został sprzedany), a ja miałam czas, żeby ponownie przeczytać Zabić drozda. Minęło sporo czasu, od kiedy czytałam tę książkę, i zapomniałam jak bardzo historia ta kręciła się wokół procesu Toma Robinsona – młodego, ciemnoskórego mężczyzny oskarżonego o napaść seksualną na białą kobietę w latach trzydziestych, w Alabamie. Gdy czytałam książkę byłam sfrustrowana, ponieważ chciałam wiedzieć, jakie odczucia towarzyszyły Tomowi – przecież musiał wiedzieć, że nie ma żadnych szans przed białą ławą przysięgłych na głębokim Południu. Ale cała książka opowiedziana była z perspektywy Scout, zarówno gdy była młodą dziewczyną, jak i dorosłą kobietą spoglądającą na sprawę z perspektywy czasu. Nigdy nie poznaliśmy punktu widzenia Toma. Moja frustracja sprawiła, że postanowiłam napisać powieść, w której zbrodnia kręciłaby się zarówno wokół rasy, jak i tożsamości płciowej oraz niesprawiedliwości w systemie prawnym, które sprawiały że oskarżony miał małe szanse na uniewinnienie. I tak wpadłam na pomysł jednego z wątków – młodej, ciemnoskórej, transpłciowej kobiety oskarżonej o zamordowanie syna bardzo bogatego i wpływowego polityka. Szybko jednak zorientowałam się, że nie mogę opowiedzieć historii z perspektywy tej konkretnej bohaterki, bo nie jestem ciemnoskórą transpłciową kobietą, więc trudno byłoby mi wejść w jej sposób myślenia. Jednak jestem prawniczką, reprezentowałam różne oskarżone osoby i jestem transpłciową kobietą. Mogłam zatem opowiedzieć historię z tej perspektywy i tak narodziła się główna bohaterka – Erin McCabe.
P: Thrillery rządzą się zawsze swoimi prawami, a te wykorzystujące motyw prawniczy muszą być szczególnie dopracowane. Czy Twoje wykształcenie
i osiągnięcia pozwoliły Ci zgłębić jakieś aspekty, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałaś?
R.G.: Oczywiście. To, że jestem prawniczką i przez wiele lat zdobywałam doświadczenie w różnych sprawach, dało mi ogromną przewagę w zrozumieniu tego, jak działa system prawny. Oraz jak często... nie działa. Znam również zakulisowe roszady i rozgrywki między prawnikami i sędziami. Z mojej perspektywy, aby ta historia była wiarygodna, musiała być niezwykle precyzyjna, zarówno jeśli chodzi o działania na sali sądowej, jak i poza nią. Aby tak się stało, czerpałam z własnych doświadczeń, zarówno
z tych związanych z byciem prawniczką, jak i transpłciową kobietą.
P: Bohaterowie Twoich książek są bardzo prawdziwi. Dla wielu czytelników może jednak nie być łatwe wyobrażenie sobie przez co przechodzą. Czy było podczas pisania coś, co sprawiło Tobie największą trudność?
R.G.: Kiedy tworzyłam bohaterki, chciałam dać czytelnikom okno, przez które mogliby zobaczyć jak wygląda życie transpłciowej osoby. Chciałam, aby osoby cispłciowe niejako zdobyły się na współczucie dla moich bohaterek i zobaczyły, że próbują one po prostu przeżyć swoje życie najlepiej jak potrafią. To nie było dla mnie trudne, ponieważ czerpałam nie tylko ze swoich doświadczeń, ale też innych transpłciowych osób, które znam. To naprawdę budujące, kiedy dostaję maila, albo widzę recenzje czytelników, którzy piszą, że dzięki książce dostali możliwość głębszego zapoznania się z tematyką transpłciowości.
P: Czy jako osobie należącej do społeczności LGBTQ+, było Ci łatwiej, czy może trudniej napisać tę historię z punktu widzenia emocji?
R.G.: Wydaje mi się, że było to dla mnie łatwiejsze dlatego, że należę do tej społeczności. Podeszłam również do tego emocjonalnie. To historia prosto
z mojego serca. Opowiada o tematach, na których nie tylko mi zależy, ale które także wpłynęły na mnie osobiście. Myślę, że ta pogłębiona, prywatna wiedza pozwala mi zmagać się z tą historią tak, jak innym pisarzom nie byłoby to dane. Pozwala mi również naładować moich bohaterów emocjami, których sama doświadczyłam w życiu.
P: Temat transpłciowości poruszany był w wielu filmach i serialach, jak np. Paris Is Burning, The Danish Girl, Boys Don't Cry. Jednak we współczesnej literaturze popularnej nie. Jak myślisz, z czego to wynika?
R.G.: To interesujące, bo Paris Is Burning to dokument, a The Danish Girl oraz Boys Don't Cry oparte są na prawdziwych wydarzeniach. Innymi słowy, żaden z tych filmów nie jest do końca fikcją. Okazuje się również, że transpłciowe postaci pojawiają się w fikcyjnych historiach, ale z reguły albo jako „dodatek" do innych bohaterów, albo jako ofiara. Może wynika to z tego, że nie ma tak wielu transpłciowych pisarzy, którzy chcieliby opisywać historie transpłciowych bohaterów. Moim celem jest „znormalizowanie" transpłciowych osób, bo przecież jesteśmy normalni, mimo że rzadko jesteśmy w ten sposób przedstawiani. I owszem, uważam że społeczność LGBTQ+ powinna mieć pozytywnych reprezentantów. Jednak o wiele ważniejsze dla mnie jest, aby cispłciowe osoby zobaczyły prawdziwy obraz osób transpłciowych. A nie ten, który często jest zaburzony przez media, polityków, czy osoby niezwiązane z naszym środowiskiem.
P: Jakie masz dalsze plany, jeśli chodzi o serię książek z Erin McCabe?
R.G.: Droga smutku to pierwszy tom z Erin McCabe. Druga książka z tej serii została wydana w Stanach w 2022 roku, i wiem, że zostanie wydana również w Polsce jeszcze w tym roku. Trzeci tom serii w USA zaplanowany jest na maj, a obecnie pracuję na czwartą częścią tej historii.
P: Polska i Stany różnią się kompletnie, jeśli chodzi o prawa społeczności LGBTQ+. Polskie prawo jest nadal bardzo surowe. Myślisz, że to kwestia edukacyjna, czy może te różnice wynikają z czegoś innego?
R.G.: Niestety, nie wiem aż tak wiele o polskiej kulturze i zwyczajach, by zrozumieć dlaczego polskie prawo jest tak restrykcyjne, i czy ma to również wpływ na system edukacji. Mogę się domyślać, że religia, która jak w Polsce ważna, ma znaczenie na postrzeganie społeczności LGBTQ+, podobnie jak ma to miejsce w wielu rejonach Stanów Zjednoczonych. Niedawno papież Franciszek potępiał karanie osób homoseksualnych, ale jednocześnie podkreślił, że homoseksualizm jest grzechem. Biorąc pod uwagę to, że Polska jest krajem katolickim, myślę, że to właśnie Kościół jako instytucja ma główny wpływ na odbiór społeczności. W Stanach jest podobnie, i na niektórych obszarach odbiór społeczności jest zupełne inny od pozostałych części kraju. Przykładem może być Floryda i przegłosowane tam niedawno ustawy. Z mojej perspektywy nie ma łatwej i jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego ludzie czują tak, jak czują. Nie ma też łatwych rozwiązań, ale myślę, że edukacja powinna odgrywać główną rolę, by to zmienić. Co mnie szczególnie frustruje, to myślenie, że transpłciowość jest wyborem. Nie jest! Ja nie wybrałam transpłciowości. Od zawsze byłam tym, kim byłam. I proces potwierdzania mojej płci, bym mogła żyć w zgodzie ze swoją tożsamością sprawił, że jestem szczęśliwa. Nie rozumiem zatem, dlaczego ktokolwiek chciałby, aby było inaczej? Nigdy nie usłyszałam satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie.
P: Czy myślisz, że generalnie na świecie postrzeganie społeczności LGBTQ+ zmienia się na lepsze? Nadal są kraje, w których jest na przykład kara śmierci dla osób homoseksualnych. Czy jest coś, co jako społeczeństwo możemy zrobić, by zmienić ten świat?
R.G.: Tak, myślę, że to zmierza bardzo małymi krokami w dobrym kierunku. Po pierwsze, jak wspomniałam wcześniej, nawet papież nawoływał do zaprzestania stosowania kar w stosunku do społeczności LGBTQ+. Jednak nadal długa droga przed nami, i wydaje mi się, że najdłuższa właśnie dla osób transpłciowych. Z drugiej strony, o tyle o ile ważna jest zmiana prawa, ważniejsze jest to, aby zwykli ludzie zmienili swoje serca i sposób myślenia, by zaadaptować równość i akceptację. Jestem dobrej myśli, przynajmniej tutaj, w Stanach, bo młode pokolenie jest zdecydowanie bardziej otwarte na społeczność LGBTQ+. Mam więc nadzieję, że z czasem wszystko to sprawi, że życie stanie się łatwiejsze.
P: Czy masz jakąś złotą myśl, albo przesłanie dla wszystkich tych, którzy szukają jeszcze swojej drogi i być może z różnych powodów boją się rozmawiać o kwestiach płci czy seksualności?
R.G.: Na to pytanie jest strasznie ciężko odpowiedzieć, bo życie każdego z nas jest inne i okoliczności też zawsze są różne. Coś, co może być dobre dla jednej osoby, wcale nie musi być dobre dla kogoś innego. Łatwo byłoby mi powiedzieć coś w stylu: „żyj w zgodzie ze sobą". Ale jeśli to życie sprawi, że stracisz dach nad głową, albo trafisz do więzienia, to nie jest to wcale taka dobra rada, jak mogłoby się wydawać. Jako osoba, która przez ponad pięćdziesiąt lat żyła w ukryciu wiem, że tego potrzebowałam, by przetrwać pewne etapy w swoim życiu. Od czternastu lat, gdy mogłam w końcu zacząć żyć w zgodzie ze swoim ja, co jest wspaniałym doświadczeniem, wiem, że to też było potrzebne. Więc tak naprawdę, to okoliczności sprawiają, jaki wpływ będzie na nas miało życie w zgodzie ze samym sobą. Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że wszyscy znajdą drogę do samoakceptacji i akceptacji innych.
Gigl Robyn - Autorka serii thrillerów z Erin McCabe.
Jest prawniczką i aktywistką, która została uhonorowana nagrodami za swoją pracę na rzecz społeczności LGBTQ+. Od ponad czterdziestu lat praktykuje prawo, reprezentując klientów w sądach stanowych i federalnych. Aktywnie działa w Radzie Adwokackiej stanu New Jersey, gdzie jest członkiem Sekcji Kobiet. Działa również w Garden State Equality – największej organizacji praw obywatelskich LGBTQ+ w New Jersey.